piątek, 14 listopada 2014

Chapter 2



Mgła unosząca się w powietrzu dzisiejszego ranka w znacznym stopniu utrudniała widoczność.
Abigail trudno było się zdecydować czy patrzyć pod nogi,czy jednak drogę przed sobą.
Z torbą przewieszoną przez ramie i rękoma w kieszeniach czarnej bluzy przemierzała odległość,która dzieliła ją od dotarcia do szkoły.
Nie miała najmniejszej ochoty się tam pojawiać ,tylko jak wytłumaczyć mamie powód jej złego samopoczucia ?
Tak,więc chcąc czy nie dziewczyna musiała podnieść  się z łóżka i wyruszyć do szkoły.
Nie było to wcale tak łatwe,gdyż po dzisiejszej przepłakanej nocy ledwo żyła , a świadczyły o tym cienie pod jej oczami.
W pewnym stopniu udało jej się to ukryć używając korektora,jednak efekt nie był w pełni zadowalający.
Kiedy skręciwszy w jedną z uliczek ujrzała budynek szkoły,miała ochotę odwrócić się i po prostu skorzystać z jedynej możliwej opcji,a nosiła ona nazwę „wagary”.
Była skłonna to zrobić,lecz czym byłoby jej życie bez wiecznego pecha.
Z daleka machał jej już Calum,który szybkim krokiem podążał w jej kierunku.
-Witaj,blondynko.-przywitał przytulając ją do siebie.
-Cześć.-odpowiedziała niemrawo, nie siląc się nawet na jakąkolwiek formę rewanżu,co zwykła robić w momencie kiedy Cal nazywał ją „blondynką”.
-Wszystko w porządku ? Nie wyglądasz najlepiej.
-Dzięki. Po prostu źle spałam.
-To przez Ashtona ? Michael mówił mi,że się pokłóciliście.
Dziewczyna poczuła jak wzbiera w niej wściekłość. W tym właśnie momencie miała ochotę rzucić się na farbowanego chłopaka i porządnie mu przyłożyć.
-Przysięgam,że kiedy tylko go zobaczę…Zabiję go.
Zupełnie jak na życzenie obok nich zmaterializował się Mike.
Abigail odchrząknęła sugestywnie i czekała na reakcje chłopak.
1,2,3,4…wyliczała,próbując choć na chwilę zapanować nad swoimi emocjami.
-Cześć, Abi.-rzucił chłopak uśmiechając się od ucha do ucha.
-Masz 3 sekundy,aby uciec inaczej za chwilę będziesz martwy.
Zielonowłosy aktualnie chłopak, uniósł jedną brew ku górze, najwidoczniej nie potrafiąc skojarzyć faktów.
-Ona mówi poważnie Mike. Radzę ci uciekać.-dodał Calum,ale pomimo tego chłopak nadal stał nieruchomo.
-1,2,3! –krzyknęła dziewczyna i chłopak dopiero wtedy zerwał się z miejsca.
Blondynka popędziła za nim, niczym oszalała, mając w oczach chęć mordu.
Obojgu wydawało się,że za chwilę wyplują płuca jednak,ani na chwilę nie zaprzestali biegu.
Najwidoczniej był to szczęśliwy dzień dla chłopaka,bo kiedy tylko znaleźli się przed bramą główną do szkoły, dziewczynę coś zatrzymało.
Mianowicie był to Luke,który porwał dziewczynę w ramiona uniemożliwiając jej dalszy pościg.
-Co do cholery ?!-zaklęła pod nosem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę kto był sprawcą tego precedensu.
-Wszystko w porządku,Abigail. Dlaczego goniłaś Michael’a ?
Dziewczyna przelotnie musnęła policzek chłopaka.
-Muszę go zabić. Ta pieprzona pleciuga, nie potrafi  ugryźć się w język.
Michael dziękował Bogu,że na jego drodze pojawił się Luke i odciągnął blondynkę od dalszego gonienia go.
Złożył ręce jak do modlitwy,spoglądając  błagalnie w kierunku Lucas’a.
Chłopak jedynie wybuchnął śmiechem unosząc kciuki do góry.
Mike odetchnął z ulgą łapiąc się za brzuch,który po takim pościgu bolał niemiłosiernie.
-Dorwę cię po lekcjach !-krzyknęła dziewczyna i razem z Luke’iem ruszyła ku wejściu do szkoły.

*

✉Do Ashton: Możemy się spotkać i pogadać ? Naprawdę cię przepraszam.

✉Od Ashton: Wydaje mi się,że nie mamy o czym. Wszystko doskonale zrozumiałem.

✉Do Ashton: Wiem,że spieprzyłam sprawę,ale chcę się jakoś zrehabilitować.

✉Od Ashton: W jaki sposób ? Powiedziałaś mi co o tym wszystkim myślisz.

✉Do Ashton: A jak ty byś się zachował ? Nie spodziewałam się,że wyznasz mi miłość.

✉Od Ashton: Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o twoją wypowiedź „popełniliśmy błąd”.

✉Do Ashton: A jak inaczej to nazwać ? Nie byliśmy w pełni świadomi tego co robimy.

✉Od Ashton: To nieprawda. Wiedziałaś z kim idziesz do łóżka. 

✉Do Ashton: Przepraszam,jeśli dałam ci jakąkolwiek nadzieję. Nie chciałam tego. Przykro mi, Ash.

✉Od Ashton: Mnie też jest przykro,Abi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz